Wiem, że moja teza może się wydać kontrowersyjna, ale moim zdaniem to ten film mógł być inspiracją dla Stanisława Barei przy pisaniu scenariusza "Misia". Warto porównać obie tytułowe kukły. Są do siebie dość podobne. Podobieństwo jest zresztą nie tylko fizyczne, ale i (że tak powiem) koncepcyjne - w obu przypadkach są symbolami fałszywego kultu, przeciwstawianemu chrześcijaństwu - w "Kulcie" kultu neopogańskiego, w "Misiu" - obrzędowości komunistycznej. Bareja ma jednak więcej wiary w żywotność chrześcijaństwa i zdolność obrony przed "konkurencją" (a i ta "konkurencja" jest nieco inna w obu filmach). No i zakończenia - Wiklonowy Człowiek na koniec filmu staje w ogniu, a Miś - pod koniec ląduje w wodzie (właściwie w lodzie). Czyżby kolejne ukryte nawiązanie?
Bardzo ciekawe to porównanie. Mnie tylko jedna rzecz w oczy kłuje. Skąd wiesz że to właśnie chrześcijaństwo nie jest fałszywym kultem, który wieki temu został narzucony siłą i niestety trwa do dzisiaj.